Odkąd pamiętam zawsze byłam bardzo zorganizowana. Wszystko musiałam mieć zanotowane, podkreślone to co najważniejsze, wyszczególnione w punktach. I to nie dotyczyło wyłącznie szkoły czy pracy. Całego mojego życia. Gdy zbliżała się jakaś uroczystość rodzinna - ja już kilka tygodni wcześniej musiałam zrobić szczegółowy plan jak ma wyglądać, co kupić, co przygotować i kiedy. Zanim wyjedziemy na wakacje zawsze najpierw muszę zrobić wielką listę co wziąć ze sobą, a z czego można zrezygnować. Wiem, to brzmi jak jakaś choroba. Ale ja tak mam i tylko wtedy wiem, że wszystko pójdzie tak jak tego chce. Dlatego też rok w rok mam kalendarz. Taki wielkości zeszytu, z którym nie roztaję się na krok. To w nim mam zapisane kiedy co mam zrobić. To tutaj spisuje wszelkie pomysły do zrealizowania i recenzje do napisania. Ten kalendarz to zbiór wszystkich moich "muszę", "powinnam", "przydałoby się" i "pamiętaj!". Bez niego czuję się czasem jak bez ręki.
Ale to nie wszystko. Muszę Wam się przyznać do czegoś jeszcze. Bo poza tą moją organizacją mam jeszcze jedno małe dziwactwo. Nie wiem dlaczego tak jest, ale dla mnie od zawsze chyba ważniejszy był rok szkolny niż kalendarzowy. Ileż to razy myliłam się mówiąc na przykład w listopadzie, że byłam gdzieś w zeszłym roku mając na myśli na przykład maj czy czerwiec tego samego roku kalendarzowego! Nie raz zdarzały mi się takie pomyłki i pewnie jeszcze nie raz zdarzą. Bo ja już tak mam. Początek roku to dla mnie 1 września i już. Nic więc dziwnego, że moje ukochane kalendarze zupełnie nie pasowały do mojego życia i choć ZAWSZE były wręcz nieocenione - wciąż czegoś mi w nich brakowało. Dopiero w tym roku uświadomiłam sobie co to takiego i powiem Wam, ze to wszystko dzięki publikacji, która w mgnieniu oka skradła całe moje serducho. Mam na myśli kalendarz. Ale nie taki zwykły, tylko naprawdę bardzo wyjątkowy. Bo przeznaczony dla... wyjątkowej mamy! Coś w sam raz dla mnie, prawda?
Gdy tylko zerknęłam na stronę wydawnictwa Jedność wiedziałam, ze muszę go mieć. Wiedziałam, że jest dla mnie idealny. Że jest niepowtarzany, wyjątkowy i po prostu cuuuudowny. A potem zobaczyłam coś i w ogóle wymiękłam. Poza nim, na stronie wydawnictwa jest coś jeszcze! Poza Kalendarzem wyjątkowej mamy, powstał jeszcze do kompletu Kalendarz wyjątkowej dziewczyny. W sam raz dla moje Alicji, która wrodziła się do swojej mamusi i bez podobnych notatek obejść się po prostu nie potrafi! Raj na ziemi! Lepiej być po prostu nie mogło.
I tak po kilku dniach już moja buzia rozciągała się w gigantycznym uśmiechu widząc, że przesyłka z wydawnictwa już czeka na moim biurku. A w nim to czego tak mi brakowała. Śliczne, kolorowe, wesołe i bardzo fajne kalendarze na cały "mój" rok. Czyli taki, który i ja, i moja starsza córka z pewnością zapełnimy po brzegi. Kalendarze, które umożliwią mi prowadzić wszelkiego rodzaju notatki i zapiski najistotniejszych rzeczy, a mojemu dziecku zapiski związane z obowiązkami szkolnymi itp. Bo te dwa kalendarze nie rozpoczynają się tak jak wszystkie inne jakie znam - 1 stycznia. Tutaj pierwszym dniem jest 1 września. Czyli moment, w którym w nasze życie wkraczają nowe obowiązki.
Podoba mi się szalenie to, ze te dwie publikacje tak naprawdę nie do końca przypominają poważnego terminarza. Po pierwsze na stronie wydawnictwa są one dostępne w różnych, bardzo fajnych pastelowych kolorach. Po drugie - w środku nie ma jedynie suchych informacji dotyczących dnia miesiąca i tygodnia. Tu nie króluje wszechogarniająca szarość. Tutaj dzieje się naprawdę dużo. Każdy dzień jest pokazany w inny sposób. Czasem zapisujemy nasze notatki na polu w kratkę, innym razem są na nim linie lub dane miejsce jest zupełnie czyste. Kartki są kolorowe, często przy danym dniu jest jakaś fajna grafika. Ogólnie wszystko wygląda tu zabawnie i ciekawie. W nim nie ma miejsca na nudę. Nawet najbardziej poważny wpis wygląda bowiem ciekawie i zabawnie. Taki kalendarz na pewno nie tylko umili nam cały nadchodzący rok, ale także nie raz poprawi humor. Kolejną zaletą są na pewno dodatkowe strony z różnymi ciekawostkami czy zabawami. Czasem jest to jakaś kolorowanka antystresowa. Innym razem zabawa dla naszego dziecka. Znajdziemy tu także liczne porady jak dbać o zdrowie fizyczne i psychiczne, jak zadbać o włosy, skórę. Jak radzić sobie w niektórych sytuacjach. No super! Naprawdę! Tym bardziej, że wiadomości te są tutaj fajnie dopasowane do naszych potrzeb. W kalendarzy dla mamy przeczytamy na przykład o tym jak idealnie spakować walizkę na wakacje. A w kalendarzu super dziewczyny dla odmiany jest miejsce, gdzie nasza córka może zrobić listę rzeczy, jakie chciałaby zabrać na wakacje. W kalendarzu mamy jest kilka fajnych pomysłów dekoracji Bożonarodzeniowych. W wydaniu dla dziecka znajdziemy natomiast wskazówki jak fajnie złożyć serwetkę na stół lub jak powinien być nakryty stół. Oczywiście w tych publikacjach jest także sporo podobieństw. Oba te kalendarze moją niemalże taką samą szatę graficzną, podział dni itp. Niektóre porady i wskazówki także się pokrywają. Ale z drugiej strony to normalne. Przecież pewne rzeczy interesują nas bez względu na to ile mamy lat.
W tych terminarzach jest cała masa fajnych artykułów, miejsca na bazgroły czy dodatkowe notatki. Tak w zasadzie to tu jest wszystko. Ja jestem nimi zachwycona. Naprawdę.
Zasadniczą różnicą w tych dwóch publikacjach to wymiary kalendarzy. Ten dla mamy jest wydania zeszytowego. Dla córki, połowa zeszytu. Czy to sprawiedliwe? Jasne, ze tak! Mama ma zawsze więcej do zanotowania. I zdecydowanie lżejszą torebkę niż szkolny plecak. Moja Ala na pewno nie nosiłaby ze sobą takiego kalendarza, gdyby nie chciał jej się zmieścić w małej kieszonce szkolnego plecaka. I gdyby dociążał jej torbę w znacznym stopniu. Taki mniejszy jest dla niej znacznie poręczniejszy i z całą pewnością bardziej przydatny. A i tak to co najważniejsze w nich jest. I samo wykonanie tych terminarzy także nie budzi zastrzeżeń. Gruba okładka, zapięcie na gumkę, atłasowa wstążeczka służąca jako zakładka. No powiedzcie sami, czy jest do czego się tutaj przyczepić?
Powiem Wam, że ja żałuję tutaj tylko jednego. Tego, że tak późno wpadłam na to, by Wam o nich napisać!!! Ale spokojnie. Jeszcze całe 10 miesięcy przed nami. Jeśli kochacie organizację i znudziły Wam się te szare i poważne kalendarze, jakie widzicie w sklepach - to te z pewnością są fajną odmianą i warto po nie sięgnąć :) Polecam!!!!