Niedawno pokazywałam Wam nasz dyniowy Halloweenowy lampion. Lampion powstał, a mi została zawartość dyni ;) Oczywiście nie mogła się ona zmarnować więc szybciutko przeszukałam internet, aby znaleźć coś smacznego, ciekawego i może niezbyt trudnego do zrobienia z naszą pomarańczową bohaterką ;) Pomysłów i przepisów znalazłam tyle, że naprawdę nie wiedziałam co wybrać. Kusiło mnie kilka różnych dań, ale w ostateczności skusiłam się na kopytka, które cała moja rodzinka uwielbia! Jak dotąd zawsze jedliśmy takie zwyczajne ziemniaczane, za sprawą dyni nadszedł czas na małą odmianę ;)
Może dla niektórych okaże się to dziwne, ale ja dynię przyrządzałam i jadłam po raz pierwszy w życiu! Oczywiście widziałam już ją nie raz, ale chyba nawet jeszcze nigdy nie trzymałam takiej zwyczajnej dyni w dłoniach...
Musiałam w końcu nadrobić dyniowe zaległości i za jednym zamachem zrobiłam i dyniowy lampion i dyniowe kopytka :) Jednak tym razem nie pokażę Wam żadnego przepisu na którym się wzorowałam, bo tak naprawdę nie korzystałam z żadnego gotowego przepisu z internetu. Wszystko zrobiłam po swojemu "na oko", że się tak wyrażę.
Jakiś czas temu pokazywałam Wam mój zwyczajny, mega prosty przepis na kopytka. I tak naprawdę ten dzisiejszy niewiele różni się od poprzedniego. Miałam nawet dylemat czy się powtarzać i zamieszczać tak podobny wpis raz jeszcze, ale stwierdziłam, że kopyta te różnią się dynią więc może dzięki mnie ktoś odkryje coś nowego, jakąś ciekawą odmianę ;)
Potrzebujemy:
- dynię
- 1 kg ziemniaków
- mąkę
- 1 jajko
- odrobinę soli
Wydobywamy z dyni cały miąższ. Oddzielamy pestki (które swoją drogą można wysuszyć i wcinać tak samo jak pestki słonecznika) ;) Miąższ przekładamy do rondelka i chwilę podgrzewamy. Zrobi się nieco rzadszy, ale dzięki temu nie będzie kawałków dyni. Ziemniaki gotujemy w mundurkach. Po wystudzeniu obieramy i przepuszczamy przez praskę lub przez maszynkę. Zmielone ziemniaki łączymy z dynią, dodajemy jajko, dodajemy szczyptę soli i kilka łyżek mąki. Ciasto zagniatamy ręką. Jeśli jest zbyt klejące dosypujemy jeszcze trochę mąki.
Ciasto dzielimy na części i formujemy z nich długie "wałki". Spłaszczamy je lekko ręką i kroimy nożem pod ukosem. Kopytka wkładamy do gotującej się, osolonej wody. Gotujemy je do momentu wypłynięcia.
Podajemy według uznania. U nas zawsze jada się je na słodko z cukrem i śmietanką. Te z dynią jedliśmy po raz pierwszy, ale podałam je w taki sam sposób i były pyszne jak zawsze :)