Uwielbiam gry planszowe. Mamy ich w domu naprawdę bardzo dużo i... stale dochodzą nowe. Bo wszyscy lubimy po nie sięgać, gdy tylko w nasze progi wkracza nuda. Nasze córki mają wtedy ubaw, a my wracamy do czasów naszego dzieciństwa. Jest wesoło i głośno. A poza tym wszyscy jesteśmy wtedy razem. Wszystkim humor dopisuje i tak powinno być zawsze. Tak więc gry planszowe zawsze będą mi przypominać najlepiej spędzony czas z bliskimi. Zarówno ten gdy sama byłam malutka, bo z moimi rodzicami też nie raz grywaliśmy w różne planszówki, jak i ten z moimi kochanymi brzdącami. To zdecydowanie jeden z najlepszych wynalazków wszech czasów :)
Dziś pokażę Wam więc grę, w którą zawsze gramy wspólnie. To jedna z tych zabawek, które się nie nudzą i pasują każdemu. Zarówno moje trzylatce jak i jej babci. Jesteście ciekawi? Zapraszam :)
Zosia i jej ZOO
to zestaw, który znajdziecie w ofercie wydawnictwa Zielona Sowa. Tak naprawdę pod tym tytułem wydana jest seria książek o przemiłej dziewczynce i różnych zwierzakach. Ale tym razem, wydawnictwo wyszło na przeciw oczekiwaniom swoich małych czytelników i tak powstała gra planszowa z bohaterami tych książek.
W pudełeczku znajdziemy
- grubą, laminowaną, dwustronną planszę,
- 75 okrągłych żetonów (14 czerwonych z symbolem lwa, 14 niebieskich z symbolem ryby, 14 zielonych z symbolem jaszczurki, 14 żółtych z symbolem ptaka, 14 brązowych z symbolem owada oraz 5 czarnych z symbolem małpy)
- 25 kart ze zwierzętami,
- 4 zwykłe pionki i kostka
- Książka pt. "Zosia i jej ZOO. Niesforny miś polarny".
Skoro plansza jest dwustronna, to domyślacie się zapewne, że gry są tu dwie. Jedną z nich jest zwykły chińczyk, czyli zabawa polegająca na jak najszybszym okrążeniu całej planszy czterema swoimi pionkami i wprowadzeniu ich do nowego domu. Tutaj do zabawy posłużą nam jedynie okrągłe żetony, a uczestnicy gry mają do wyboru. Mogą grać jaszczurkami, lwami, ptaszkami lub rybkami. Druga gra natomiast jest znacznie ciekawsza. Tą najbardziej lubimy i my, i nasze dziewczyny. Bo polega ona na ratowaniu zwierzątek. Aby w nią zagrać rozkładamy planszę kolorową grafiką do góry. Następnie tasujemy karty i układamy je na środku zwierzątkami do dołu. Teraz trzy z nich wykrywamy. Żetony ustawiamy w stosik (my woleliśmy wrzucać do papierowej torebki i w trakcie zabawy je losować), a pionki ustawiamy na linii startu. Teraz nie pozostaje nam nic innego jak grać. Kolejno rzucamy kostką, poruszamy się zgodnie ze wskazówkami zegara, stając na polu informującym o wzięciu żetonu, bierzemy go i gromadzimy, by potem móc je wymienić na dostępne na planszy zwierzaki. Na każdej karcie jest narysowane jakiego koloru żetony są potrzebne by zdobyć konkretne zwierzę. Gdy ktoś bierze kartę, wykrywa kolejną z następnym zwierzakiem. Wygrywa ten, kto zbierze najwięcej punktów (na kartach są one w prawym górnym rogu). Proste? Oczywiście, że tak! Nawet moja Natalka świetnie sobie radzi i naprawdę uwielbia w nią grać. Problem jest tylko wtedy, gdy ktoś kupi zwierzaczka, którego ona sama chce. Ale pracujemy nad tym ;)
Gra jest świetnie wykonana, piękna i solidna. U nas przeszła ona już bardzo wiele. Nawet zalanie wszystkich kart słodką herbatą, dlatego też nasze karty są zalaminowane. Po pierwszym takim wypadku tata postanowił dmuchać na zimne. I choć nie widać na nich ani jednej plamki, dodatkowo je zabezpieczył. Gdyby karty uległy zniszczeniu - byłaby rozpacz - wierzcie mi! Ale na szczęście nic się nie dzieje. Żetony są wykonane z grubej tektury, więc nikt na pewno ich nie pognie, ani nie połamie. Plansza jest bardzo solidna i ładna. No po prostu nie ma się tu do czego przyczepić! Ja ją uwielbiam. Moja mama i mąż także. A dziewczyny? Są po prostu zakochane! Tym bardziej, że wprowadziliśmy sobie jeszcze jedno niewielkie udoskonalenie i zamiast używać dołączonych do opakowania pionków, poruszamy się po planszy gumowymi zwierzakami. Mamy zatem w zestawie strasznego lwa, zebrę, słodkiego pingwinka i turbo ślimaka ;) Oj, powiem Wam, że jest naprawdę super! Nie będę zatem przedłużać, zobaczcie sami :)