Zazwyczaj, gdy jesteśmy w komplecie (czytaj - tata nie jest w pracy, a mama nie ma chwilowo nic do roboty) uwielbiamy grać w gry planszowe. Dotąd to zadanie było nieco utrudnione, bo Natalka nie potrafiła jeszcze bawić się w ten sposób, za to była doskonała w przeszkadzaniu nam podczas zabawy. Teraz jednak bez kłopotu liczy do 6 (a nawet do 20!) i potrafi nawet dość długo usiedzieć w miejscu, więc gramy w czwóreczkę gdy tylko mamy ku temu okazję. A ponieważ w naszym domu gier planszowych nie brakuje - nie pozostaje nam nic innego jak tylko wybrać odpowiednie pudełeczko i do dzieła! Miałam okazję pokazać Wam już kilka fajnych gier. Dziś pokażę Wam następną :)
Ta zabawka przeznaczona jest chyba głównie dla dziewczynek. No, chyba, że jest wśród nas chłopiec, który poza potworami, brzydalami oraz wszelkiego rodzaju pojazdami lubi... syreny. No i powinien jeszcze lubić błyskotki. Bo właśnie to wszystko znajdziemy w tej oto grze.
Zabawkę, którą chce Wam dziś pokazać znalazłam w ofercie wydawnictwa Zielona Sowa. Powiem Wam szczerze, że trochę mnie to zaskoczyło, bo zazwyczaj widziałam tam jedynie książki, zeszyty ćwiczeń itp. No dobrze, znalazłam tam jeszcze sporą ilość puzzli, ale gier jak dotąd nie widziałam. Tymczasem teraz takich zabawek jest tam całkiem sporo i jeśli tylko nadarzy się okazja, to chętnie jakieś Wam pokażemy. Pod warunkiem oczywiście, że będą fajne ;)
Dziś więc czas na grę Podwodne królestwo. Tam naprawdę chwyciłam po nią tylko dlatego, że Alicja ostatnio bardzo lubi taką tematykę. Rysuje syrenki i podwodne krainy. Uwielbia kolorowanki z rybkami i syrenami. Często też ogląda wszystkie części bajek Disney'a ze słynną Ariel w roli głównej. To właśnie miłość do tych pół kobiet pół rybek sprawił, że moje dziecko zapragnęło mieć w domu akwarium. Pomyślałam więc, że taka zabawka jej się spodoba. Nie jest to może jakiś produkt Disney'owski, ale gdy spojrzałam na grafikę - spodobała mi się. Trochę tylko niepokoiłam się faktem, że jest ona przeznaczona dla młodszych od mojej Alicji dzieci, ale i tak postanowiłam spróbować. W końcu jak nie Ala to Natalka, ale jest szansa, że którejś z nich gra wpadnie w oko, prawda?
I tak Podwodne królestwo trafiło do naszego domu. Pudełko z grą jest dość spore czego niestety nie lubię. Złości mnie fakt, że zabawka taka spokojnie zmieściłaby się w znacznie mniejszym opakowaniu i zaoszczędziłabym trochę miejsca w domu. A co jest w środku? Tylko plansza do gry, pionki, kostka, cztery tekturowe muszelki, kilkadziesiąt tekturowych perełek i karty. Wierzcie mi, że wcale nie jest tego dużo. Można byłoby zrobić choć połowę niższe pudełko i też byłoby dobrze. No, ale cóż. Tu tak nie jest. Na szczęście opakowanie to jest naprawdę solidne i świetnie wykonane. Tektura jest gruba i laminowana. Nie ma mowy, by ot tak je pogiąć czy podrzeć. Dzieciaki musiałaby się nie źle napocić, cy je uszkodzić :) Gdyby zatem było ciut mniejsze - byłabym zachwycona!
Ale nie o pudełku chciałam pisać, lecz o zabawce! A trzeba przyznać, ze jest ona nie tylko bardzo prosta, ale również fajna. Cała zabawa polega na tym, by rzucać kostką, poruszać odpowiednimi pionkami w kasztanie syren (obu płci) po planszy i zbierać perełki. Nie na każdym polu można je zdobyć. Są tu również takie miejsca, które umożliwiają nam dodatkowy rzut kostką bądź utratę kolejki. Jednak pól z perełkami jest całkiem sporo, więc zbieranie nie jest niczym uciążliwym. A po co nam one? A po to, by w zamian za odpowiednią ich ilość zdobywać ozdoby do udekorowania sali na Tęczowy Bal! Ozdoby te są w czterech kolorach: żółtym, zielonym, niebieskim i różowym. Tylko jedna z kart jest tęczowa co za tym idzie - najcenniejsza. Gracze mają bowiem za zadanie zebrać ozdoby - po jednej w każdym kolorze. Kto dokona tego pierwszy - wygrywa! A tęczowa karta to taki zamiennik. Jeśli uda nam się ją zdobyć - zastępuję on dowolną kartę w kolorze, którego akurat nam brakuje.
Jak widzicie zabawa ta jest naprawdę bardzo prosta. Nawet moja Natalka, choć ma dopiero trzy latka z mig załapała o co chodzi i z ogromną przyjemnością z nami gra. Bez kłopotu porusza się po planszy, już dawno zapamiętała kiedy należy jej się dodatkowy ruch, a kiedy będzie musiała trochę poczekać. Wie jak zdobywać ozdoby i kiedy może sobie wymieniać zdobyte wcześniej perełki. Naprawdę powiem Wam szczerze, że byłam w szoku jak fajnie mała sobie radzi i ile radości sprawia jej ta zabawa. Gdyby ktoś wcześniej powiedział mi, że trzyletni brzdąc potrafi tak świetnie bawić się przy grze planszowej dla starszaków - nigdy bym nie uwierzyła. Mam jednak w domu namacalny dowód na to, że takie rzeczy się zdarzają! Jeśli chodzi o Alicję też nie jest źle. Moja starsza córka jest przede wszystkim pod wrażeniem grafiki całej zabawki. Podobają jej się pionki i te wszystkie cudowne ozdoby na kartach. Plansza także fajnie wygląda. Aż chce się grać! Fajne jest również to, że Alicja nie nudzi się przy tej zabawie. Widzę, że i jej sprawia przyjemność zdobywanie poszczególnych kart i w napięciu czeka na kolejny ruch w nadziei, że tym razem to jej uda się zwyciężyć. Fajne jest również to, że jedna gra trwa na tyle krótko, że nikomu nie zdąży się ona znudzić i w każdej chwili możemy sobie pozwolić na choć jedną partyjkę.
Cóż więc mogę Wam jeszcze powiedzieć? Gra mi się podoba, nawet bardzo. Nie ma ona może zbyt porywającej fabuły i nie spędzimy nad nią wielu godzin, ale to akurat jest jej zaletą. Dzięki temu, że gra twa dość krótko - możemy po nią sięgnąć, zawsze wtedy, gdy czasu na grę nie mamy zbyt wiele, lub gdy ma się do czynienia z takim młodym graczem jak moja młodsza córka. Poza tym wszystkie elementy zabawki są tu naprawdę ładnie i solidnie wykonane. Począwszy od opakowania, poprzez planszę do gry i wszystkie inne elementy a na pionkach skończywszy. Tektura jest gruba, laminowana. Nie straszne są jej zatem zagięcia, rozdarcia czy zabrudzenia. My bawimy się tą grą już od dobrych kilku miesięcy i nie skłamię pisząc, że ona wciąż wygląda jak nowa. Jest idealna.
Ale dość już tego gadania. Zobaczcie ją sobie sami. Myślę, że się Wam spodoba.
Podwodne królestwo gra dostępna:
Polecam!